środa, 12 listopada 2014

Rozmowa przy śniadaniu

Mam to szczęście, że celebruję z mymi dziećmi śniadania. Dzieci 7dni w tygodniu wstają o 6.23 w porywach do 6.53, szkoła łaskawa jest zaczynać zajęcia od 8.30, więc czasu jest co nieco. W piątek przy śniadaniu gadu gadu i się wywiązał temat o zwierzętach. Od ogółu do szczegółu, w pewnej chwili pada:
T (8lat): Mamo, ja ze zwierząt domowych chciałbym mieć węża.
W (6 i pół): A ja mamo marzę o mrówkojadzie. Na spacer do lasu bym z nim chodziła, tam takie wielkie mrowiska są. Z głodu by u nas nie umarł. I wyjadałby mi mrówki z szafek (ja matka nie zanotowałam takowych przybyszów w domu. No może poza latem, kiedy z praniem przyniosę).
T: B., a Ty też chcesz jakieś zwierzę?
B. (lat 1 i 11mcy): Ta, baba! - dziecię me najmłodsze ze zwierząt domowych najbardziej chce mieć... żabę.
Ja: T., a czym będziesz karmił swego węża?
T: Myszy kupować nie będziemy, bo na wsi mieszkamy. Spoko mamo, wymyślę i skonstruuję pułapkę, żeby się myszy tam łapały, żywe, tak, żeby wąż mógł polować.
Dzieci zapowiedziały, że już zaczęły zbierać do skarbonek pieniądze.

A ja z racji nielubienia torebek, nerkę stylową poczyniłam, z 20-letniej miękkiej skóry. O taką:




Na koniec dziś pochwałka
Karolibu poprosiła mnie o pomoc w edukacji zdrowego noszenia. no i jest to. Mały tekst, mały krok. Dzięki Karo za zaufanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz